Ta strona została uwierzytelniona.
rozstąpiła się pod nim i pochłonęła go razem z temi ruinami, z tym kamieniem, z tym napisem...
Gdy wrócił do miasteczka, konie już były nakarmione; przy powozie stał Węgiełek z zieloną skrzynką.
— A czy wiesz, kiedy tu wrócisz? — zapytał go Wokulski.
— Kiedy Bóg da, panie — odparł Węgiełek.
— Siadaj.
Sam rzucił się na poduszki powozu i ruszyli. Zdaleka stara kobieta pożegnała ich na drogę. Węgiełek spostrzegł ją i zdjął czapkę.
— Niech mama będzie zdrowa!... — zawołał z kozła.
koniec tomu drugiego.