dalibóg, krewby mnie chyba zalała, gdybym miał odrazu napisać o tym potwornym, o tym haniebnym procesie)...
Zaraz, niech zbiorę myśli.
Stach, przez wrzesień był na wsi, u prezesowej Zasławskiej. Poco on tam jeździł, co robił?... domyśleć się nie mogę. Ale z paru listów, które do mnie napisał widzę, że musiało mu się dziać nieosobliwie. Jaki dyabeł sprowadził tam pannę Izabelę Łęcką?... Eh! przecież nią się już chyba nie zajmuje. I będę chłystkiem, jeżeli go nie wyswatam z panią Stawską. Wyswatam, odprowadzę ich do ołtarza, dopilnuję, ażeby przysiągł, jak się należy, a potem... Może sobie w łeb palnę, czy ja wiem?... (Stary głupcze!... i tobież to myśleć o takim aniele?... Zresztą, ja o niej wcale nie myślę, osobliwie od czasu, kiedy przekonałem się, że ona kocha Wokulskiego. Niechże go sobie kocha, byle oboje byli szczęśliwi. A ja?... Ej, Katz, mój stary przyjacielu, miałżebyś być odważniejszy odemnie?..).
W listopadzie, właśnie w tym samym dniu, kiedy zawalił się dom na ulicy Wspólnej, Wokulski wrócił z Moskwy. I znowu nie wiem, co tam robił, dość, że zarobił około 70-ciu tysięcy rubli... Takie zyski przechodzą moje pojęcie, ale przysięgnę, że interes, do którego Stach należał, musiał być uczciwy!
W parę dni po jego powrocie, przychodzi do mnie jeden solidny kupiec i mówi:
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/012
Ta strona została uwierzytelniona.