Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/018

Ta strona została uwierzytelniona.

pani baronowa Krzeszowska najprzód oddawna niecierpiała pani Stawskiej, myśląc, że wszyscy w niej się kochają, a podrugie, że taż pani baronowa chciała jaknajtaniej kupić od Wokulskiego kamienicę. To są dwa ważne fakta, których doniosłość dziś dopiero rozumiem. (Jak ja się starzeję. Boże miłosierny, jak ja się starzeję!).
U pani Stawskiej, od czasu zaznajomienia się z nią, bywałem dosyć często. Nie powiem codzień. Czasami raz na kilka dni, a czasem i dwa razy w ciągu dnia. Byłem przecie opiekunem tej kamienicy, to jedno. Dalej, musiałem donieść pani Stawskiej, żem pisał do Wokulskiego w sprawie odnalezienia jej męża. Dalej, wypadło mi być u niej z zawiadomieniem, że Wokulski nie dowiedział się nic stanowczego. Potem odwiedzałem ją, ażeby z okien jej mieszkania poznać obyczaje Maruszewicza, który lokował się w oficynie naprzeciw niej... Następnie chodziło mi o zbadanie pani Krzeszowskiej i jej stosunku do mieszkających nad nią studentów, na których ciągle się skarżyła.
Ktoś obcy mógłby myśleć, że bywam u pani Stawskiej zaczęsto. Ja jednak, po dojrzałej rozwadze, doszedłem do przekonania, żem bywał za rzadko. W jej mieszkaniu miałem przecie doskonały punkt obserwacyjny na całą kamienicę, no i przytem byłem życzliwie przyjmowany. Pani Misiewiczowa, (zacna matka pani Heleny), ile razy przyszedłem, witała mnie otwartemi rękoma, mała