Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/023

Ta strona została uwierzytelniona.

W odpowiedzi kiwnął głową i wysunął wargę.
W saloniku matka pani Stawskiej, jak zwykle, robiła pończochę; zobaczywszy nas, uniosła się nieco z fotelu i zdziwiona przypatrywała się Wokulskiemu.
Z drugiego pokoju wyjrzała Helcia.
— Mamo — szepnęła tak głośno, że zapewne słychać ją było na dziedzińcu — przyszedł pan Rzecki i jeszcze jakiś pan.
W tej chwili wyszła do nas i pani Stawska.
Widząc obie damy, odezwałem się:
— Nasz gospodarz, pan Wokulski, przychodzi złożyć paniom uszanowanie i zakomunikować wiadomości...
— O Ludwiczku?... — podchwyciła pani Misiewiczowa. — Czy żyje?...
Pani Stawska pobladła, a potem równie szybko zarumieniła się. Była w tej chwili tak piękna, że nawet Wokulski przypatrywał się jej, jeżeli nie z zachwytem, to przynajmniej z życzliwością. Jestem pewny, że zmiejsca zakochałby się w niej, gdyby nie ten podły zapach kalafiorów, zalatujący z kuchni.
Siedliśmy. Wokulski zapytał panie, czy są zadowolone z lokalu, a następnie opowiedział im, że Ludwik Stawski był przed dwoma laty w New-Yorku, a następnie przeniósł się do Londynu pod przybranem nazwiskiem. Napomknął zlekka, że