„Jednego wieczora, zaraz po ósmej poszedłem do tych pań. Pani Stawska, swoim zwyczajem, w ostatnim pokoju odrabiała lekcye z jakiemiś panienkami, a pani Misiewiczowa z Helunią... znowu swoim zwyczajem, siedziały w oknie. Nie rozumiem, co mogły widzieć po nocy, ale że ich wszyscy widzieli, to pewne. Nawet przysiągłbym, że pani baronowa w jednym ze swych nieoświetlonych okien siedzi z lornetą i penetruje pierwsze piętro, bo rolety jak zwykle nie były zasunięte.
Cofnąłem się tedy za firankę, ażeby choć mnie ta poczwara nie widziała i prosto z mostu pytam pani Misiewiczowej:
— Bez obrazy pani dobrodziejki, dlaczego panie tak ciągle siedzicie w oknach? To niedobrze...
— Ja się cugów nie boję — odparła szanowna dama — a mam w tem wielką przyjemność. Bo imaginuj sobie pan, co Helunia odkryła. Czasami okna bywają w takim porządku oświetlone, że układa się z nich jakby abecadło... Heluniu! — zwróciła się do dziecka — a niema tam jakiej literki?...
— Jest babciu i nawet dwie. Jest 'H i jest T.
— Prawda! — potwierdziła staruszka... — Jest H i jest T... niechże pan spojrzy...
Spojrzałem. Istotnie naprzeciw nas były oświe-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/040
Ta strona została uwierzytelniona.
II. Pamiętnik starego subiekta.