Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/044

Ta strona została uwierzytelniona.

chwili, kiedy zobaczywszy Helunię rozpłakała się i upadła przed nią na kolana, wołając: takie było moje małe biedactwo i już nie żyje!...
Zimno mi się zrobiło, kiedym tego słuchał. Nie chcąc jednak, może napróżno, przerażać pani Stawskiej, nie śmiałem zakomunikować jej moich przeczuć. Zapytałem tylko:
— I czego ona chce od pani?
— Przyszła mnie prosić, ażebym pomogła jej w uporządkowaniu bielizny, sukien, koronek, słowem całego gospodarstwa. Ona spodziewa się, że wkrótce mąż do niej wróci i chce poodświeżać jedne drobiazgi, inne zakupić. A że, jak mówi, nie ma gustu, więc prosi mnie do pomocy i obiecuje mi płacić po dwa ruble za trzy godziny codzień.
— A pani co nato?
— Mój Boże, cóż miałam robić?... Naturalnie, że przyjęłam z podziękowaniem. Jestto wprawdzie chwilowe zajęcie, ale bardzo przyszło mi w porę, bo właśnie onegdaj, (nie rozumiem nawet z jakiego powodu), straciłam jednę lekcyą muzyki za pięć złotych godzinę?...
Westchnąłem, domyślając się, że powodem utraty lekcyi mógł być jaki list anonimowy, w pisaniu których pani Krzeszowska odznacza się wielką biegłością. Ale nie powiedziałem nic... Bo czy mogłem radzić pani Stawskiej, aby odrzuciła dwa ruble dziennie?