Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/046

Ta strona została uwierzytelniona.

dobry Bóg, ażeby żałował za swoje niecne czyny i wrócił do mnie, chyba wtedy zmieni się nieco moje pustelnicze życie. O ile zaś mogę wnosić ze snów i przeczuć, jakie na mnie zsyła niebo podczas gorących modłów, mąż mój powinienby nawrócić się ladadzień, bo już i pieniędzy i kredytu nie ma, ten nieszczęśliwy opętaniec...
Pani Stawska, słysząc to, zrobiła w duchu uwagę, że los barona, po jego nawróceniu się, może nie być godnym zazdrości.
Osoby, odwiedzające baronowę, także nie wzbudzały zaufania w pani Stawskiej. Najczęściej bywały tam jakieś stare, niemiłej powierzchowności kobiety, z któremi w przedpokoju półgłosem rozmawiała o swym mężu. Niekiedy zjawiał się Maruszewicz, albo jakiś adwokat w starem futrze. Tych panów baronowa brała do pokoju jadalnego, ale, rozmawiając z nimi, płakała i wymyślała tak głośno, że w całym domu było słychać.
Na nieśmiałą uwagę pani Stawskiej: dlaczego nie żyje z familią? — baronowa odpowiedziała:
— Z jaką, kochana pani? Ja już nie mam nikogo, a choćbym nawet miała, nie mogłabym przyjmować u siebie ludzi tak chciwych i ordynarnych. Familia zaś mego męża wypiera się mnie, gdyż nie pochodzę ze szlachty; co im zresztą nie przeszkadzało wytumanić ode mnie ze dwieście tysięcy rubli. Dopóki pożyczałam im, na wieczne nieoddanie, politykowali ze mną; ale gdy się opatrzy-