kupić tę kamienicę i daję mu już dziewięćdziesiąt pięć tysięcy rubli, a on przez upór, bo przez nic innego, żąda stu tysięcy. On mnie chce zrujnować ten człowiek!... Niech mu pani powie, że on mnie zabije... że ściągnie na siebie karę boską za taką chciwość!... — krzyczała i płakała pani baronowa.
Pani Stawska, bardzo zmięszana, odpowiedziała baronowej, że w żaden sposób nie może mówić o tem z Wokulskim.
— Nie znam go... Zaledwie raz był u nas... Zresztą, czy wypada mi wtrącać się do podobnych rzeczy?
— O, pani wszystko mogłaby z nim zrobić — odparła baronowa. — Ale jeżeli pani nie chce uratować mnie od śmierci — wola boska... Niech więc pani przynajmniej spełni chrześciański obowiązek i powie temu człowiekowi, jak jestem dla pani życzliwa...
Pani Stawska, usłyszawszy to, podniosła się z krzesła, ażeby wyjść...
Ale baronowa rzuciła jej się na szyję i tak przepraszała, tak zaklinała, aby jej przebaczyć, że zacnej pani Helenie łzy zakręciły się w oczach i — została.
Opowiedziawszy to wszystko, pani Stawska zakończyła pytaniem, które miało ton jakby prośby:
— Więc pan Wokulski nie chce sprzedać tej kamienicy?
— Owszem — odpowiedziałem rozdraźniony, —
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/048
Ta strona została uwierzytelniona.