pójdę. Naturalnie wymówiła nam komorne od nowego roku.
— A czy pani zwróciła należność?
— Ach!... — westchnęła pani Stawska, upuszczając na ziemię mufkę, którą Klejn zaraz podniósł.
— Więc nie?
— Nie... Powiedziała, że nie ma teraz pieniędzy, ani pewności, czy mój rachunek jest dokładny.
Naśmieliśmy się oboje z panią Stawską z dziwactw baronowej i pożegnaliśmy się pełni otuchy. Gdy zaś wychodziła, Klejn otworzył jej drzwi tak szarmancko, że jedno z dwojga: albo już ją uważa za naszę pryncypałowę, albo sam kocha się w niej. Półgłówek!... On także mieszka w domu baronowej i niekiedy bywa u pani Stawskiej; ale podczas wizyt siedzi tak strasznie smutny, że Helunia pewnego wieczora zapytała babki: czy pan Klejn nie brał dziś olejku?... Marzyciel! Komu to myśleć o podobnej kobiecie...
A teraz opiszę tragedyą, na wspomnienie której gniew mnie dusi.
W wigilią wigilii r. 1878 jestem w sklepie, kiedy po południu odbieram od pani Stawskiej list, ażebym przyszedł wieczorem. Pismo uderzyło mnie, znać było wzruszenie... Więc pomyślałem, że może odebrała wiadomość o mężu.
„Pewnie wraca — pomyślałem. — Dyabli z tymi
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/060
Ta strona została uwierzytelniona.