już dziś straciła wszystkie lekcye, a raczej sama się ich wyrzekła. Z czego więc będzie żyć?...
— Aj!... — syknął Wokulski, uderzając się w czoło. — Nie pomyślałem o tem...
Przeszedł się parę razy po pokoju (silnie marszcząc brwi), potrącił krzesło, zabębnił po szybie i nagle stanął przedemną.
— Dobrze! — rzekł. — Jedźże do tych pań, a ja tam będę za godzinę. Zdaje mi się, że zrobimy interes z panią Milerową...
Spojrzałem na niego z uwielbieniem. Pani Milerowa straciła niedawno męża, kupca galanteryjnego, tak jak i my; cały zaś jej sklep, majątek, kredyt, zależał od Wokulskiego. Więc już prawie zgadywałem, co Stach zrobi dla pani Stawskiej...
Cwałuję tedy na ulicę, buch! w dorożkę, jadę jak trzy lokomotywy i wpadam jak raca kongrewska do tej pięknej, tej szlachetnej, tej nieszczęśliwej, tej od wszystkich opuszczonej pani Heleny. Mam pełne piersi wesołych okrzyków i, otwierając drzwi, chcę zawołać ze śmiechem: „kpijcie panie z całego świata!...“ Wtem wchodzę, i — cały mój dobry humor zostaje za progiem.
Bo proszę sobie wyobrazić com znalazł. W kuchni Maryanna ma zawiązaną głowę i obrzmiałą fizyognomią: niewątpliwy dowód, że była dziś w cyrkule. Na kominie ciemno, naczynia od obiadu niepozmywane. Samowar nienastawiony, a nad
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/064
Ta strona została uwierzytelniona.