Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/070

Ta strona została uwierzytelniona.

było pożegnać ją, temu osłu!) — Pani rzuciła swoje lekcye?
— Tak.
— Niech je pani rzuci raz nazawsze... To licha praca i niepopłatna. Niech się pani weźmie do handlu...
— Ja?...
— Tak, pani! Pani umie rachować?
— Uczyłam się buchalteryi... — szepnęła pani Stawska. Była tak czegoś wzruszona, że usiadła.
— Wybornie. Otóż spadł tu na mnie jeszcze jeden sklep z jego właścicielką, wdową. Ponieważ prawie cały kapitał należy do mnie, więc w interesie tym muszę mieć kogoś ze swej ręki; wolałbym zaś kobietę, ze względu na właścicielkę sklepu. Czy więc przyjmie pani miejsce kasyerki z płacą... tymczasem 75-ciu rubli na miesiąc?
— Słyszysz, Helenko? — zwróciła się do córki pani Misiewiczowa, robiąc przytem desperacko zdziwioną minę.
— Więc powierzyłby pan swoję kasę mnie, której wytoczono... — rzekła pani Stawska i rozpłakała się...
Wnet jednak obie damy uspokoiły się, a wpół godziny później piliśmy wszyscy herbatę nietylko rozmawiając, ale nawet śmiejąc się...
Wokulski to sprawił... Jedyny w świecie człowiek! I jak go tu nie kochać? Coprawda, może i ja miałbym równie dobre serce, tylko brak mi