Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/083

Ta strona została uwierzytelniona.

Zakłopotany sędzia przerwał posiedzenie i, kiwnąwszy głową Wokulskiemu (zkąd oni się znają?), poszedł do swego pokoju, a dwaj stójkowi prawie wynieśli na rękach nieszczęśliwego młodzieńca, który tym razem był naprawdę podobny do trupa.
Dopiero w przedpokoju, gdy złożono go na ławce, a jeden z obecnych zawołał, ażeby oblać go wodą, chory nagle zerwał się i rzekł groźnie:
— No, no!... tylko bez głupich żartów...
Poczem natychmiast sam ubrał się w palto, energicznie naciągnął niezbyt całe kalosze i lekkim krokiem opuścił sądową salę, ku zdziwieniu stójkowych, oskarżonych i świadków.
W tej chwili zbliżył się do naszej ławki jakiś oficyalista sądowy i szepnął Wokulskiemu, że sędzia prosi go na śniadanie; Stach wyszedł, a pani Misiewiczowa zaczęła nawoływać mnie rozpaczliwemi znakami:
— Jezus! Marya!... — rzekła — nie wiesz pan poco sędzia wezwał tego najszlachetniejszego z ludzi?... Pewnie chce mu powiedzieć, że Helenka zgubiona!... O ta niepoczciwa baronowa musi mieć wielkie stosunki... już jednę sprawę wygrała i pewnie będzie to samo z Helenką... O ja nieszczęśliwa!... czy nie masz panie Rzecki jakich kropli trzeźwiących?
— Pani słabo?
— Jeszcze nie, choć tu jest zaduch... Ale strasznie boję się o Helenkę... Jeżeli ją skażą,