że mi się w głowie plątały wyrazy i zdania, więc zacząłem oglądać się po sali.
Pani Misiewiczowa wciąż modliła się w ławce pocichu, a siedząca za nią Maryanna płakała. Pani Krzeszowska miała szarą twarz, przycięte usta i spuszczone oczy; ale z każdego fałdu jej ubrania wyglądała złość... Obok niej stał Maruszewicz wpatrzony w ziemię, a za nim służąca baronowej tak przestraszona, jakby miano ją prowadzić na szafot...
Nasz adwokat tłumił ziewanie.
Wokulski ściskał pięści, a pani Stawska spoglądała kolejno na wszystkich z takim łagodnym spokojem, że, gdybym był rzeźbiarzem, wziąłbym ją za model do posągu oskarżonej niewinności.
Wtem, pomimo protestu Maryanny, Helunia wybiegła na salę i, schwyciwszy matkę za rękę, spytała półgłosem:
— Mamo, czego ten pan kazał mamie tu przyjść?... Ja coś powiem do uszka: pewnie mama była niegrzeczna i teraz będzie stać w kącie...
— To wyuczone!... — rzekła czerwona kumoszka do starszej.
— Żebyś pani tak zdrowa była! — mruknął za nią gruby głos...
— Pan będziesz zdrów za moję krzywdę... odparła z gniewem kumoszka.
— A pani skonasz na konwulsye i będą cię
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/086
Ta strona została uwierzytelniona.