Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

i rozsądną, ażeby stanowczo rozmówić się ze Stachem i, jeżeli istotnie sklep sprzedaje, wystarać się o miejsce.
Ładna karyera; po tylu latach służby! Gdyby człowiek był psem, toby mu przynajmniej w łeb strzelili... Ale że jest człowiekiem, więc musi wycierać obce kąty, niepewny zresztą, czy nie zbilansuje życia w rynsztoku.
Przed południem Wokulski nie był w sklepie, więc około drugiej wybrałem się do niego. Może chory?..
Idę, i w bramie domu, w którym mieszka, wpadam na doktora Szumana. Gdy powiedziałem mu, że chcę odwiedzić Stacha, odparł:
— Nie chodź pan tam... Jest rozdrażniony i lepiej zostawić go w spokoju. Zajdź pan lepiej do mnie na herbatę... A propos, czy ja mam pańskie włosy?
— Zdaje mi się — odpowiedziałem — że niedługo oddam panu moje włosy razem ze skórą...
— Chcesz się pan wypchać?
— Powinienbym, bo świat jeszcze nie widział podobnego mi głupca.
— Pociesz się pan — odparł Szuman, — są głupsi... ale o cóżto chodzi?
— Mniejsza o co mnie chodzi, ale słyszałem, że Stach sklep sprzedaje żydom... No, a ja już do nich w służbę nie pójdę.
— Cóżto, czy i pana ogarnia antysemityzm?