— Nie; ale co innego nie być antysemitą, a co innego służyć żydom.
— Któż więc im będzie służył?... Bo ja, choć jestem żyd, także nie wdzieję liberyi tych parchów. Zresztą — dodał — zkądże panu takie myśli przychodzą? Jeżeli sklep zostanie sprzedany, pan będziesz miał świetną posadę przy współce do handlu z cesarstwem...
— Niepewnato ta spółka — wtrąciłem.
— Bardzo niepewna — odpowiedział Szuman — bo zamało w niej żydów, a zawielu magnatów. Ale pana i to nie obchodzi, bo... Tylko nie wydaj mnie z sekretu... Otóż, pana to nic nie obchodzi, co się stanie ze sklepem i spółką, gdyż Wokulski zapisał panu 20,000 rubli...
— Mnie?... zapisał?... cóżto znaczy?.. — wykrzyknąłem zdziwiony.
Akurat weszliśmy do mieszkania Szumana i doktor kazał podać samowar.
— Co znaczy ten zapis? — spytałem, trochę nawet zaniepokojony.
— Zapis... zapis!... — mruczał Szuman, chodząc po pokoju i pocierając sobie tył głowy. — Co znaczy? nie wiem, dość, że Wokulski zrobił go... Widocznie, chce być przygotowany na wszelki wypadek, jako rozsądny kupiec!...
— Czyby znowu pojedynek?...
— Eh! cóż znowu... Wokulski zadużo ma rozumu, ażeby dwa razy popełniał to samo głupstwo.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/102
Ta strona została uwierzytelniona.