szaleć, dopóki mówi sobie: „a nuż mnie kocha, a nuż jest taką, jak myślę?...“ Ale, gdyby nie ocknął się, spostrzegłszy, że z niego żartują, ja... ja pierwszy, jakem żyd, plunąłbym mu w oczy... Taki człowiek może być nieszczęśliwym, ale niewolno mu być podłym...
Dawno już nie widziałem Szumana tak rozdrażnionym. Żyd, bo żyd, ma to wypisane od czuba do pięty... Ale rzetelny przyjaciel i człowiek z poczuciem honoru.
— No — rzekłem, — uspokój się doktorze. Mam dla Stacha lekarstwo.
I opowiedziałem mu wszystko, co wiem o pani Stawskiej, dodając:
— Umrę, mówię ci doktorze, umrę, albo... ożenię Stacha z panią Stawską. To kobieta, która ma i rozum i serce, i za miłość zapłaci miłością, a jemu takiej trzeba.
Szuman kiwał głową i wznosił brwi...
— Ha! próbuj pan... Na żal po kobiecie, jedynem lekarstwem może być tylko druga kobieta. Chociaż obawiam się, czy kuracya już nie jest spóźniona...
— Stalowy to człowiek — wtrąciłem.
— I dlatego niebezpieczny — odparł doktor. — Trudno zatrzeć, co się raz w takim zapisze i trudno skleić, gdy pęknie.
— Pani Stawska zrobi to...
— Bodajby.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/106
Ta strona została uwierzytelniona.