— Wiesz co? — rzekłem — a możebyśmy jutro poszli do pani Stawskiej na wieczór?...
Usiadł na kozetce i odparł z uśmiechem:
— A wiesz, że to będzie nieźle!... Wcale miła kobieta i dawnom już tam nie był... Trzebaby przy okazyi posłać parę zabawek tej małej.
Lodowata ściana, jaka utworzyła się między nami, pękła... Obaj odzyskaliśmy dawną szczerość i do północy rozmawialiśmy o przeszłych czasach. Na dobranoc powiedział mi Stach:
— Człowiek niekiedy głupieje, ale też niekiedy odzyskuje rozum... Bóg ci zapłać, mój stary!
Złoty, kochany Stach!...
Żeby miał pęknąć, ożenię go z panią Stawską!...
W dzień balu u księcia, ani Stach, ani Szlangbaum nie byli w sklepie.
Odgadłem, że muszą układać się o sprzedaż naszego interesu.
W każdym innym razie podobny wypadek zatrułby mi humor na całą dobę. Ale dziś ani myślałem o zniknięciu naszej firmy i zastąpieniu jej szyldem żydowskim. Co mi tam sklep! byle Stach był szczęśliwy, a przynajmniej, wydobył się ze swoich zgryzot. Muszę go ożenić, żeby pioruny biły!...
Zrana wysłałem do pani Stawskiej liścik, donosząc, że przyjdziemy dziś na herbatę obaj z Wokulskim. Do listu ośmieliłem się załączyć pudełko zabawek dla Heluni. Był tam las ze zwierzętami,
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/114
Ta strona została uwierzytelniona.