Jakbym kolnął Stacha. Zerwał się z krzesła i kazał podać futro. Służący, ubierając go, mówił:
— Tylko niech pan żara wracza, bo już pora ubierać się i fryżyer przyjdzie.
— Nie potrzeba — odparł Stach.
— Przecie nieuczeszany, nie pójdzie pan tańczować...
— Nie idę na bal.
Służący rozłożył ze zdziwieniem ręce i rozstawił nogi.
— Czo pan dziś wyrabia? — zawołał. — Pan tak robi, jakby pan miał źle w głowie... Pan Łęczki tak prosił...
Wokulski prędko wyszedł z pokoju i zatrzasnął drzwi pod nosem zuchwałemu famulusowi.
„Aha! — myślę — więc książe spostrzegł, że Stach może nie przyjść i na przeprosiny wysłał tego niby teścia!... Szuman ma racyą, że oni go nie zechcą wypuścić, no, ale my wam go odbierzemy!“
W kwadrans byliśmy u pani Stawskiej. Rozkosz, jak nas przyjęto!... Maryanna wysypała kuchnią piaskiem, pani Misiewiczowa ubrała się w jedwabną suknią tabaczkowego koloru, a pani Stawska miała dziś takie śliczne oczy, rumieńce i usta, że można się było na śmierć zacałować przy tej pięknej kobiecie.
Nie chcę się uprzedzać, ale, dalibóg! Stach spoglądał na nią z wielkiem zajęciem przez cały wie-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/116
Ta strona została uwierzytelniona.