Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.

„Takiśto ty? — pomyślałem. — Zobaczymy dokąd teraz pójdziesz...“
Wstąpiłem do siebie, włożyłem mój stary płaszcz, cylinder, i tak przebrany w pół godziny, wyszedłem na ulicę.
W mieszkauiu Stacha było ciemno, zatem nie siedzi w domu. Więc gdzież jest?...
Kiwnąłem na przejeżdżające sanki i w parę minut wysiadłem niedaleko domu, w którym mieszka książe.
Na ulicy stało kilka karet, inne jeszcze zajeżdżały; ale już pierwsze piętro było oświetlone, muzyka grała, a w oknach, od czasu do czasu, migały cienie tańczących.
„Tam jest panna Łęcka“ — pomyślałem i czegoś serce mi się ścisnęło.
Rozejrzałem się po ulicy. Uf! jakie tumany śniegu... Ledwie można dojrzeć targane przez wiatr płomyki gazowe. Trzeba iść spać.
Chcąc złapać sanki, przeszedłem na drugi chodnik i... prawie otarłem się o Wokulskiego... stał pod drzewem, zasypany śniegiem, zapatrzony w okna...
„Więc to tak?... O, żebyś zdechł, mój kochanku, musisz ożenić się z panią Stawską.“
Wobec takiego niebezpieczeństwa, postanowiłem działać energicznie; więc zaraz na drugi dzień wybrałem się do Szumana i mówię:
— A wiesz doktor, co się stało ze Stachem?