niądze nie stanowią wszystkiego, bo człowiek, oprócz kieszeni, ma jeszcze i serce...
— Przecież słyszałam, że się żeni, nawet z piękną osobą, z panną Łęcką?
— Tu jest nieszczęście; Wokulski nie może, nie powinien żenić się...
— Czyżby miał defekt?... Taki zdrowy mężczyzna...
— Nie powinien żenić się z panną Łęcką, to nie dla niego partya. Dla niego trzebaby żony takiej...
— Takiej, jak moja Helenka... — wtrąciła spiesznie pani Misiewiczowa.
— Otóż to!... — zawołałem. — Nietylko takiej, ale wprost tej samej... Jej samej, pani Heleny Stawskiej trzeba nam za żonę.
Staruszka rozpłakała się...
— Czy wiesz, kochany panie Rzecki — mówiła, szlochając, — że to jest moje najmilsze marzenie... Bo, że poczciwy Ludwiczek już umarł, zato głowę sobie dam uciąć... Tyle razy mi się śnił, a zawsze albo nagi, albo jakiś inny, nie ten...
— Zresztą — mówię, — choćby nie umarł, dostaniemy rozwód.
— Naturalnie. Za pieniądze wszystkiego można dostać.
— Otóżto!... Cała rzecz w tem, ażeby pani Stawska nie opierała się...
— Zacny panie Rzecki! — zawołała starowina. —
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.