szkadzać, to zaraz na drugi dzień wszystko opowiada mi pani Misiewiczowa, rozumie się, pod największym sekretem.
Jedno mi się tylko nie podobało.
Dowiedziawszy się, że Wirski załazi czasem do naszych pań i, naturalnie, płoszy gruchającą parę, wybrałem się, ażeby go ostrzedz.
Właśnie już ubrany wychodzę z domu, gdy wtem spotykam w sieni Wirskiego. Naturalnie zawracam się, zapalam światło, pogadaliśmy trochę o polityce... Następnie zmieniam przedmiot rozmowy i zaczynam obcesowo:
— Chciałem też panu poufnie zakomunikować...
— Wiem już, wiem!.. — on mówi, śmiejąc się...
— Co pan wiesz?
— A że Wokulski kocha się w pani Stawskiej.
— Rany boskie! — wołam. — A panu to kto powiedział?...
— No, przedewszystkiem nie bój się pan zdradzenia sekretu — mówił on poważnie. — W naszym domu sekret, to jak w studni...
— Ale kto panu powiedział?
— Mnie, widzisz pan, powiedziała żona, która dowiedziała się o tem od pani Kolerowej...
— A ona zkąd?
— Pani Kolerowej, powiedziała pani Radzińska, a pani Radzińskiej, pod najświętszem słowem, powierzyła tę tajemnicę pani Denowa, wiesz pan, ta przyjaciółka pani Misiewiczowej.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/126
Ta strona została uwierzytelniona.