ronowa.“ — „Panowie, żarty robicie z władzy — mówi komornik — a panowie wiecie, że powinniście się wyprowadzić.“ — „Owszem — mówią ze środka, — ale przecież dziurką od klucza nie wyjdziemy. Chybaby...“
Naturalnie komornik wysyła stróża po ślusarza i czeka na schodach z policyą. W jakie pół godziny przychodzi i ślusarz: otworzył ten zwyczajny zamek wytrychem, ale angielskiemu zatrzaskowi nie może dać rady. Kręci, wierci — napróżno.. Dyma znowu po narzędzia, naco znowu schodzi mu zpół godziny, a tymczasem w podwórzu zbiegowisko, wrzask, a na drugiem piętrze pani baronowa dostaje najstraszniejszych spazmów.
Komornik cięgle czeka na schodach, aż tu wpada do niego Maruszewicz. — „Panie! — woła — zobaczno, co ci dokazują...“ Komornik wybiega na dziedziniec i widzi taką scenę:
Okno na trzeciem piętrze otwarte, (miarkuj pan, w lutym!), i z owego okna lecą na podwórze: sienniki, kołdry, książki, trupie główki i tam dalej. Niedługo poczekawszy, zjeżdża na sznurze kufer, a po nim — łóżko...
„No i cóż pan nato?“ — woła Maruszewicz.
„Trzeba spisać protokoł — mówi komornik. — Zresztą wyprowadzają się, więc może niewarto im przeszkadzać.“
Wtem — nowa szopka. W otwartem oknie na trzeciem piętrze ukazuje się krzesło, na krześle siada
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/130
Ta strona została uwierzytelniona.