zaczęła namawiać Maruszewicza, ażeby on nakłonił barona do przeproszenia jej i do sprowadzenia się do niej...
„Ja wiem — szlochała, — że on już nie ma ani grosza, że za mieszkanie nie płaci i nawet ze swoim lokajem jada na kredyt. Mimoto, wszystko mu zapomnę i popłacę długi, byle nawrócił się i sprowadził do domu. Bez mężczyzny nie mogę rządzić takim domem... umrę tu w ciągu roku.“
— W tem widzę karę boską — zakończył Wirski, odmuchując cygaro. — A narzędziem tej kary będzie baron...
— A druga historya? — spytałem.
— Druga jest krótsza, ale zato ciekawsza... wyobraź pan sobie, że baronowa, baronowa Krzeszowska, złożyła wczoraj wizytę pani Stawskiej...
— Oj! do licha... — szepnąłem. — To zły znak...
— Wcale nie — rzekł Wirski. — Baronowa przyszła do pani Stawskiej, spłakała się, dostała spazmów i prosiła obie damy prawie na klęczkach, ażeby jej zapomniały ów proces o lalkę, bo inaczej nie będzie mieć spokoju do końca życia.
— I one obiecały zapomnieć?
— Nietylko obiecały, ale jeszcze ucałowały ją i nawet przyrzekły wyjednać jej przebaczenie u Wokulskiego, o którym baronowa odzywa się z wielkiemi pochwałami...
— Oj! do dyabła... — zawołałem. — Pocóż
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.