Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.

kulskim odzywa się z przekąsem, jako o dorobkiewiczu i demokracie, w cichości jednak chełpi się nim.
— Znać, że nasza krew, choć przystał do kupców!
Ile razy zaś chodziło o przeciwstawienie kogoś żydowskim bankierom, najzakamienialsi szlachcice wysuwali naprzód Wokulskiego.
Kupcy, a nadewszystko fabrykanci, nienawidzili Wokulskiego; najcięższe jednak zarzuty, jakie mu stawiali, były te:
— To szlachcic... wielki pan... polityk!... Czego znowu książe w żaden sposób nie mógł mu brać za złe...
Najciekawszych jednak wiadomości dostarczyły księciu zakonnice. Był jakiś furman w Warszawie i jego brat dróżnik na kolei warszawsko-wiedeńskiej, którzy błogosławili Wokulskiego. Byli jacyś studenci, którzy głośno opowiadali, że Wokulski daje im stypendya; byli rzemieślnicy, którzy zawdzięczali mu warsztaty, byli kramarze, którym Wokulski pomógł do założenia sklepów.
Nie brakło nawet (o czem siostry mówiły z pobożną zgrozą i rumieniąc się), nie brakło nawet kobiety upadłej, którą Wokulski wydobył z nędzy, oddał do Magdalenek i ostatecznie zrobił z niej uczciwą kobietę, o ile (mówiły siostry) taka osoba może być uczciwą kobietą.
Relacye te nietylko zdziwiły, ale wprost prze-