— Ostatni warunek dotyczył strony czysto moralnej. Dowiedziałam się, że nie ma żadnej rodziny, co jest jego największą zaletą i zastrzegłam sobie, że utrzymam wszystkie moje dotychczasowe stosunki...
— A on zgodził się bez szemrania?
Panna Izabela trochę zgóry spojrzała na przyjaciółkę.
— Wątpiłaś? — rzekła.
— Ani przez chwilę. Więc Starski, Szastalski...
— Ależ Starski, Szastalski, książe, Malborg... no, wszyscy, wszyscy, których podoba mi się wybrać dziś i na przyszłość, wszyscy muszą bywać w moim domu. Czy może być inaczej?
— Bardzo słusznie. I nie obawiasz się scen zazdrości?
Panna Izabela zaśmiała się...
— Ja i sceny!... Zazdrość i Wokulski... Cha! cha! cha!... Ależ niema na świecie człowieka, który ośmieliłby się zrobić mi scenę, a tembardziej on... Nie masz pojęcia o jego uwielbieniu, poddaniu się... A jego bezgraniczna ufność, nawet zrzeczenie się wszelkiej osobistości, doprawdy rozbrajają mnie... I kto wie, czy to jedno nie przywiąże mnie do niego.
Pani Wąsowska nieznacznie przygryzła usta.
— Będziecie bardzo szczęśliwi, a przynajmniej...
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/147
Ta strona została uwierzytelniona.