cając na swego towarzysza ogniste spojrzenie, rzekła:
— Więc teraz jedziemy do mnie na obiad.
Ochocki zrobił wielką minę, która miała oznaczać, że nie pojedzie z panią Wąsowską. Nachmurzywszy się jednak jeszcze bardziej, wziął kapelusz i wyszedł.
Gdy wsiedli do powozu, odwrócił się bokiem do pani Wąsowskiej i spoglądając na ulicę, zaczął:
— Żeby ta Bela raz już skończyła z Wokulskim tak, albo owak...
— Zapewne wolałbyś pan: tak, ażeby zostać jednym z przyjaciół domu? Ale to się na nic nie zdało — rzekła pani Wąsowska.
— Bardzo proszę, moja pani, — odparł z oburzeniem. — To nie mój fach... Zostawiam to Starskiemu i jemu podobnym...
— Więc cóż panu zależy na tem, ażeby Bela skończyła?
— Bardzo wiele. Dałbym sobie głowę uciąć, że Wokulski zna jakąś ważną tajemnicę naukową, ale jestem pewny, że nie odkryje mi jej, dopóki sam będzie w takiej gorączce... Ach, te kobiety z ich obrzydliwą kokieteryą...
— Wasza jest mniej obrzydliwa? — spytała pani Wąsowska.
— Nam wolno.
— Wam wolno... pyszny sobie!... — obu-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/149
Ta strona została uwierzytelniona.