Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

energiczny“ i postanowiła lepiej przypatrzyć się Wokulskiemu.
Z tą intencyą nieraz zachodziła do sklepu. Parę razy wcale nie znalazła tam Wokulskiego, raz widziała go, ale zboku, a raz zamieniła z nim parę słów i wtedy zrobił na niej szczególne wrażenie. Uderzył ją kontrast pomiędzy zdaniem: „dyabelnie energiczny“, a jego zachowaniem się: wcale nie wyglądał na dyabelnego, był raczej spokojny i smutny. I jeszcze dostrzegła jednę rzecz: oto — miał oczy wielkie i rozmarzone, takie rozmarzone...
„Piękny człowiek!“ — pomyślała.
Pewnego dnia w lecie zetknęła się z nim w bramie domu, gdzie mieszkała. Wokulski spojrzał na nią ciekawie, a ją ogarnął taki wstyd, że zarumieniła się powyżej oczu. Była zła na siebie za ten wstyd i za ten rumieniec i długi czas miała pretensyą do Wokulskiego, że tak ciekawie na nią spojrzał.
Od tej pory nie mogła ukryć zakłopotania, ile razy wymawiano przy niej to nazwisko; czuła jakiś żal, nie wiedziała jednak czy do niego, czy do siebie? Ale najprędzej do siebie, gdyż pani Stawska nigdy do nikogo nie czuła żalu. A wreszcie — cóż on temu winien, że ona jest taka zabawna, i, bez powodu, wstydzi się?...
Gdy Wokulski kupił dom, w którym mieszkała i gdy Rzecki, za jego wiedzą, zniżył im komorne, pani Stawska, (lubo jej wszyscy tłomaczyli, że bo-