gaty właściciel nietylko może, ale nawet ma obowiązek zniżać komorne), poczuła dla Wokulskiego wdzięczność. Stopniowo wdzięczność zamieniła się w podziw, gdy począł bywać u nich Rzecki i opowiadać mnóstwo szczegółów z życia swojego Stacha.
— To nadzwyczajny człowiek! — mówiła jej nieraz pani Misiewiczowa.
Pani Stawska słuchała w milczeniu, lecz powoli doszła do przekonania, że Wokulski jest najbardziej nadzwyczajnym człowiekiem, jaki istniał na ziemi.
Po powrocie Wokulskiego z Paryża, stary subjekt częściej odwiedział panią Stawską i robił przed nią coraz poufniejsze zwierzenia. Mówił, rozumie się, pod największym sekretem, że Wokulski jest zakochany w pannie Łęckiej i że on, Rzecki, wcale tego nie pochwala.
W pani Stawskiej zaczęła budzić się niechęć do panny Łęckiej i współczucie dla Wokulskiego.
Już wówczas przyszło jej na myśl, ale tylko na chwilę, że Wokulski musi być bardzo nieszczęśliwy i że miałby wielką zasługę ten, ktoby wydobył go z sideł kokietki.
Później spadły na panią Stawską dwie duże klęski: proces o lalkę i utrata zarobków. Wokulski nietylko nie wyparł się znajomości z nią, co przecież mógł zrobić, ale jeszcze uniewinnił ją w sądzie i ofiarował jej korzystne miejsce w sklepie.
Wówczas pani Stawska wyznała przed samą
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/159
Ta strona została uwierzytelniona.