— Winszuję.
— Ale, ale... — dodał Szlangbaum. — Mówił mi jeszcze Maruszewicz, iż po mieście kursuje, że Stasiek wziął na utrzymanie tę... tę Stawską... Czy to prawda, panie Rzecki?...
Stary subjekt plunął mu pod nogi i wrócił do swego biurka.
Nad wieczorem zaszedł do pani Misiewiczowej, ażeby się z nią naradzić i tu dowiedzał się z ust matki, że pani Stawska dlatego tylko nie jest kochanką Wokulskiego, ponieważ on tego nie żądał...
Opuścił panią Misiewiczową strapiony.
„Niechby sobie była jego kochanką — mówił w duchu. — O jej!... ile to dam bardzo renomowanych są kochankami jeszcze jak lichych facetów... Ale to gorsze, że Wokulski wcale o niej nie myśli. Tu jest awantura?... Ha, trzeba coś poradzić“.
Ale, że sam już nie znajdował rady, więc poszedł do doktora Szumana.
Doktor siedział przy lampie z zieloną umbrelką i pilnie przeglądał stos papierów.