Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

zostało 30 tysięcy ocalonych przez Wokulskiego i piękna córka dla dopełnienia niedoborów.
A co tymczasem robili Szlangbaumowie? Pieniądze. Zbierał je dziad i ojciec, tak że dziś syn, do niedawa skromny subjekt, za rok będzie trząsł naszym handlem. A oni to rozumieją, bo stary Szlangbaum jeszcze w styczniu napisał szaradę:
Pierwsze po niemiecku znaczy wąż, drugie roślina, wszystko do góry się wspina“ I zaraz mi objaśnił, że to znaczy: Szlang-Baum. Kiepska szarada, ale porządna robota — dodał, śmiejąc się doktor.
Rzecki spuścił głowę, Szuman mówił dalej:
— Weź pan księcia, co on robi? Wzdycha nad „tym nieszczęśliwym krajem“ i tyle. A pan baron Krzeszowski? Myśli, ażeby wydobyć pieniądze od żony. A baron Dalski? Usycha ze strachu, ażeby go nie zdradziła żona. Pan Maruszewicz poluje na pożyczki, a gdzie nie może pożyczyć, tam wykpiwa; zaś pan Starski siedzi przy dogorywającej babce, ażeby podsunąć jej do podpisania testament, ułożony według jego myśli.
Inni, więksi i mniejsi panowie, przeczuwając, że cały interes Wokulskiego przejdzie w ręce Szlangbauma, już składają mu wizyty. Nie wiedzą biedaki! że on conajmniej o pięć procent zniży im dochody... Najmądrzejszy zaś z nich, Ochocki, zamiast wyzyskać lampy elektryczne swego systemu, myśli o machinach latających. Ba!... zdaje mi się, że od