Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.

Otóż wszyscy europejscy recenzenci nazywają go genialnym.
Wokulski potrząsnął głową.
— Widziałem go w sali, gdzie najdroższe miejsce kosztowało dwa franki.
— To niepodobna, to chyba nie on... On dostał order od Ojca świętego, od szacha perskiego, ma tytuł... Miernych skrzypków nie spotykają takie odznaczenia.
Wokulski z podziwem przypatrywał się zarumienionej twarzy i błyszczącym oczom panny Izabeli. Byłyto tak silne argumenta, że zwątpił we własną pamięć i odparł:
— Może być...
Ale pannę Izabelę w przykry sposób dotknęła jego obojętność dla sztuki. Sposępniała i przez resztę dnia rozmawiała z Wokulskim dosyć chłodno.
„Głupiec jestem — pomyślał, wychodząc. — Zawsze muszę się wyrwać z czemś, co jej robi przykrość. Jeżeli jest melomanką, może uważać za świętokradztwo moje zdanie o Molinarim...“
I przez cały następny dzień gorzko wyrzucał sobie nieznajomość sztuki, prostactwo, niedelikatność, a nawet brak szacunku dla panny Izabeli.
„Zpewnością — mówił — znakomitszym jest ten skrzypek, który na niej zrobi wrażenie, aniżeli ten, któryby mnie się podobał. Trzeba być arogantem, ażeby wypowiadać sądy tak stanowcze,