tembardziej, że musiałem nie poznać się na jego grze...“
Wstyd go ogarnął.
Na trzeci dzień otrzymał od panny Izabeli krótki liścik:
„Panie — pisała. — Musi mi pan ułatwić zaznajomienie się z Molinarim, ale to koniecznie, koniecznie, koniecznie... Obiecałam cioci, że skłonię go, ażeby zagrał u niej na ochronę; pojmuje więc pan, ile mi na tem zależy“.
W pierwszej chwili zdawało się Wokulskiemu, że zbliżenie się do genialnego skrzypka będzie jednem z najtrudniejszych zadań, jakie mu kazano rozwiązać. Szczęściem, przypomniał sobie, że ma znajomego muzyka, który nietylko poznał się z Molinarim, ale już chodził za nim i przesiadywał u niego jak cień...
Kiedy zwierzył się z kłopotu przed muzykiem, ten najprzód szeroko otworzył oczy, potem zmarszczył brwi, w końcu zaś po długim namyśle, odparł:
— O, to sprawa trudna, bardzo trudna, ale dla pana postaramy się. Tylko muszę go przygotować, dobrze usposobić... I wie pan, jak zrobimy?... Niech pan jutro zajdzie do hotelu o pierwszej w południe; ja tam będę na śniadaniu. Wtedy niech pan wywoła mnie nieznacznie przez służącego, a już ja wyrobię panu audyencyą.
Te ostrożności i ton, jakim je wypowiadano,
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.