Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/181

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wychudłeś, zbladłeś — rzekł Wokulski, przypatrzywszy mu się — łajdaczysz się, czy co?...
— Nie, panie, tylko dziesięć dni chorowałem. Coś mi się zrobiło na szyi takie paskudne, że mnie doktór pokrajał. Ale już wczoraj poszedłem do roboty.
— Potrzebujesz pieniędzy?
— Nie, panie. Chciałem tylko opowiedzieć się względem powrotu do Zasławia.
— Już cię korci. A nauczyłeś się czego?
— Ojej! I ze ślusarkąm się trochę... i według stolarki... Koszyków nauczyłem się też wcale pięknych i rysować. A nawet jakby przyszło do malowania, to też...
Mówiąc to, kłaniał się, rumienił i miętosił czapkę w ręku.
— Dobrze — odezwał się pochwili Wokulski. — Na narzędzia dostaniesz 600 rubli. Wystarczy?... A kiedy chcesz wracać?
Chłopak zaczerwienił się jeszcze mocniej i pocałował Wokulskiego w rękę.
— Bo ja jeszcze, z przeproszeniem łaski pańskiej, chciałbym się ożenić... Tylko nie wiem...
— Z kimżeto? — spytał Wokulski.
— Z tą panną Maryanną, co mieszka u furmanów Wysockich. Ja też mieszkam w tym domu, tylko na górze.
„Chce się żenić z moją magdalenką?" — po-