myślał Wokulski. — Przeszedł się po pokoju i rzekł:
— A dobrze ty znasz pannę Maryannę?
— Co nie mam znać?... Przecie widujemy się codzień trzy razy, a czasami to i przez całą niedzielę, albo ja siedzę u niej, albo oboje u Wysockich.
— No tak; ale czy wiesz, czem ona była przed rokiem?
— Wiem, panie. Ledwiem tu przyjechał z łaski pańskiej, zaraz Wysocka mówi do mnie: „uważaj młody, bo ona się puszczała“... Takim sposobem od pierwszego dnia wiedziałem, co ona za jedna; okpistwa ze mną nie robiła żadnego.
— I jakże się to stało, że chcesz żenić się z nią?...
— Bóg wie, panie, ani tak, ani owak. Nawet zpoczątku to śmiałem się z niej, i jak kto przechodził za oknem, to mówiłem: „pewno i ten znajomy panny Maryanny, boś panna nie z jednego pieca chleb jadła.“ A ona nic, tylko spuści głowę, kręci maszyną aż warczy, i ognie jej na twarz biją.
Później spostrzegłem się, że mi ktoś łata bieliznę; więc na Boże Narodzenie kupiłem jej za dziesięć złotych parasol, a ona sześć chustek perkalowych z mojem nazwiskiem. A Wysocka mówi: „nie daj się młody, bo to probantka!“...
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/182
Ta strona została uwierzytelniona.