Więcem se do głowy nie dopuszczał, choć gdyby nie była ladaco, jużbym się w zapusty ożenił.
Akurat w Popielec Wysocki rozpowiedział mi jak się z nią zrobił ten interes, niby z panną Maryanną. Zgodziła ją jakaś pani w aksamitach do służby, no i miała służbę, niech ręka boska broni! Coraz chce uciekać, ale ją łapią i mówią: „albo siedź tu, albo oddamy cię do kryminału za złodziejstwo.“ „Cóżem ja ukradła?“ — ona mówi. „Nasze dochody psia wiaro!“ oni krzyczą. I takby siedziała (rozpowiadał Wysocki) do sądnego dnia, gdyby jej pan Wokulski nie zobaczył w kościele. Wtedy ją wykupił i wyratował.
— Mów dalej, mów — odezwał się Wokulski, spostrzegłszy, że Węgiełek waha się...
— Zaraz mnie tknęło, — ciągnął Węgiełek — że to nie żadne łajdactwo, tylko nieszczęście. I pytam się Wysockiego: „ożeniłby się pan z panną Maryanną?“ „I z jedną babą jest utrapienie“ — on mówi. „Ale żeby pan Wysocki był w kawalerskiej kondycyi, to co?“ „Eh — mówi — kiedy już nie mam ciekawości do kobiet.“ Widząc ja, że stary nie chce gadać, takiem go zaklął, że mi wkońcu powiedział: „Nie ożeniłbym się, bo nie miałbym przekonania, że się w niej stary obyczaj nie odezwie. Kobieta jak dobra, to dobra, ale jak się rozwydrzy, niczem dyabeł.“
Tymczasem na początku świętego postu zesłał Pan Bóg miłosierny na mnie takiego bolaka, żem
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/183
Ta strona została uwierzytelniona.