W końcu marca u państwa Rzeżuchowskich odbył się wielki raut z Molinarim; Wokulski także otrzymał zaproszenie, zaadresowane piękną rączką panny Rzeżuchowskiej.
Przybył tam dosyć późno, właśnie w chwili, kiedy mistrz dał się uprosić do uszczęśliwienia słuchaczy koncertem własnej kompozycyi. Jeden z miejscowych muzyków usiadł towarzyszyć mu na fortepianie, drugi przyniósł mistrzowi skrzypce, trzeci odwracał nuty akompaniatorowi, czwarty stał za mistrzem, w zamiarze podkreślania fizyognomią i gestami piękniejszych albo trudniejszych ustępów.
Ktoś poprosił obecnych o spokojność, damy usiadły w półkole, mężczyźni zgromadzili się za ich krzesłami, koncert zaczął się...
Teraz Wokulski spojrzał na skrzypka i przedewszystkiem spostrzegł pewne podobieństwo między nim i Starskim. Molinari miał takież same niewielkie faworyciki, jeszcze mniejsze wąsiki, ten sam wyraz znużenia, jaki cechuje ludzi posiadających szczęście u płci pięknej. Grał dobrze i wyglądał przyzwoicie, lecz było widać po nim, że już pogodził się z rolą półbożka łaskawego dla swoich wiernych.
Od czasu do czasu skrzypce odezwały się głośniej, stojący za mistrzem muzyk robił minę zachwyconą, a po sali przebiegał cichy i krótki szmer... Pomiędzy uroczyście nastrojonymi mężczyznami i zasłuchanemi, zamyślonemi, rozmarzo-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/186
Ta strona została uwierzytelniona.