Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.

spojrzenie, zaczęła rozmawiać z Malborgiem, który właśnie zbliżył się do niej i odeszła do sali.
Na progu, z poza wachlarza, spojrzała w stronę Molinarego, który bardzo wesoło rozmawiał z panną Rzeżuchowską.
— Zdaje mi się, panie Ochocki — rzekła pani Wąsowska — że prędzej zostaniesz naszym Kopernikiem, aniżeli nauczysz się ostrożności. Jak mogłeś wobec Izabeli nazwać tego pana poliszynelem?...
— Ona przecież nazwala go impertynentem...
— Niemniej interesuje się nim...
— No, proszę ze mnie nie żartować. Jeżeli nie interesuje się człowiekiem, który ją ubóstwia...
— To właśnie będzie interesować się takim, który ją lekceważy.
— Pociąg do ostrych sosów jest oznaką nie tęgiego zdrowia — zauważył Ochocki.
— Która tu jest zdrowa! — rzekła pani Wąsowska, pogardliwie obwodząc wzrokiem towarzystwo. — Podaj mi pan rękę i idźmy do salonu.
Na przejściu spotkali księcia, który z wielkiem zadowoleniem przywitał panią Wąsowską.
— Cóż, mości książe, Molinari?... — zapytała.
— Ma bardzo ładny ton... Bardzo...
— I będziemy przyjmować go u siebie?
— O tak... w przedpokoju...
W parę minut dowcip księcia obleciał wszy-