Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.

stkie sale... pani Rzeżuchowska z powodu nagłej migreny, musiała opuścić gości.
Gdy pani Wąsowska, rozmawiając po drodze ze znajomymi, weszła z Ochockim do salonu, zobaczyła już pannę Izabelę, siedzącą w towarzystwie Molinarego.
— Kto z nas miał racyą? — rzekła, trącając Ochockiego wachlarzem. — Biedny Wokulski!...
— Zapewniam panią, że jest mniej biednym, aniżeli panna Izabela.
— Dlaczego?
— Bo jeżeli kobiety kochają tylko tych, którzy je lekceważą, to moja kuzynka bardzo prędko będzie musiała oszaleć za Wokulskim.
— Powiesz mu pan?... — oburzyła się pani Wąsowska.
— Nigdy! Jestem przecie jego przyjacielem, a już to samo wkłada na mnie obowiązek nie ostrzegania o niebezpieczeństwach. Ale jestem także mężczyzną i dalibóg, czuję, że gdy między mężczyzną i kobietą zacznie się tego rodzaju walka...
— To przegra mężczyzna.
— Nie, pani. Przegra kobieta i to na łeb na szyję. Przecież dlatego kobiety wszędzie są niewolnicami, że lgną do tych, którzy je lekceważą.
— Nie bluźnij pan!
Ponieważ Molinari zaczął rozmawiać z panią Wywrotnicką, pani Wąsowska zbliżyła się do