Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/193

Ta strona została uwierzytelniona.

panny Izabeli, wzięła ją pod rękę i zaczęły spacerować po salonie.
— Pogodziłaś się jednak z tym impertynentem? — zapytała pani Wąsowska.
— Przeprosił mnie — odparła panna Izabela.
— Tak prędko? A czy choć obiecał poprawę.
— Moją będzie rzeczą, ażeby nie potrzebował się poprawiać.
— Był tu Wokulski — mówiła pani Wąsowska — i dosyć nagle wyszedł.
— Dawno?
— Kiedyście siedli do kolacyi; stał nawet w tych drzwiach.
Panna Izabela zmarszczyła brwi...
— Moja Kaziu — rzekła — wiem o co ci chodzi. Otóż oświadczam ci, raz na zawsze, że ani myślę wyrzekać się dla Wokulskiego moich sympatyj i upodobań. Małżeństwo nie jest więzieniem, a ja mniej niż kto inny nadaję się na więźnia.
— Masz słuszność. Czy jednakże dla kaprysu godzi się drażnić takie uczucia?
Panna Izabela zmięszała się...
— Więc cóż mam robić?
— To już od ciebie zależy. Jeszcze nie jesteś z nim związana...
— Ach, tak!... już pojmuję... — uśmiechnęła się panna Izabela.
Stojący pod oknem pan Malborg z panem Ni-