wińskim, przypatrywali się obu damom przez binokle.
— Piękne kobiety! — westchnął pan Malborg.
— A każda w innym guście — dodał pan Niwiński...
— Którą byś wolał?
— Obie.
— A ja Izabelkę, a potem... Wąsowską.
— Jak one tulą się do siebie... Jak się uśmiechają!... To wszystko, ażeby nas podrażnić. Sprytne są te kobietki.
— A w gruncie mogą się nienawidzieć.
— No, przynajmniej nie w tej chwili — zakończył pan Niwiński.
Do spacerujących pań zbliżył się Ochocki.
— Czy i kuzynek należy do spisku przeciw mnie? — zapytała go panna Izabela.
— Do spisku nigdy; mogę z panią być tylko w otwartej wojnie.
— Z panią? w otwartej wojnie?... Cóż to znaczy. Wojny prowadzą się w celu zawarcia korzystnego pokoju.
— To nie mój system.
— Czy tak?... — rzekła panna Izabela z uśmiechem. — Więc załóżmy się, że kuzynek złożysz broń; bo wojnę uważam już za rozpoczętą.
— Przegrasz ją kuzynko, nawet w tych punktach, w których liczysz na najzupełniejsze zwycięstwo — odpowiedział uroczyście Ochocki.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/194
Ta strona została uwierzytelniona.