wie nie jadł, tylko wypijał mnóstwo herbaty, nie zajmował się interesami, nie był na kwartalnem posiedzeniu spółki, nic nie czytał, a nawet nie myślał. Zdawało mu się, że potęga, której nie umiałby nazwać, wyrzuciła go poza obręb wszelkich spraw, nadziei, pragnień i że jego życie podobne dziś do martwego ciężaru, toczy się wśród pustki.
„Przecież w łeb sobie nie wypalę — myślał. — Gdybym choć zbankrutował, ale tak!... Pogardzałbym sam sobą, gdyby z tego świata miała mnie wymieść spódnica... Trzeba było zostać w Paryżu... Kto wie, czy już dziś nie posiadałbym broni, która prędzej czy później wytępi potwory z ludzką twarzą“.
Rzecki, odgadując, co się z nim dzieje, zachodził w różnych porach dnia i próbował wciągnąć go w rozmowę. Ale ani stan pogody, ani handel, ani polityka nie obchodziły Wokulskiego. Raz się tylko ożywił, gdy pan Ignacy zrobił wzmiankę, że Milerowa prześladuje panią Stawską.
— O cóż jej chodzi?
— Może zazdrości, że bywasz u pani Stawskiej, że jej płacisz dobrą pensyą.
— Uspokoi się Milerowa — rzekł Wokulski — jak oddam sklep Stawskiej, a ją zrobię kasyerką.
— Bój się Boga, dajże spokój!... — zawołał przestraszony Rzecki. — Zgubiłbyś tem panią Stawską.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/203
Ta strona została uwierzytelniona.