Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.

nowa. — Zaraz Maryanna wyniesie się z kuchni, to ty tam...
— Ja w kuchni?... — spytał jegomość nazwany Leonem. — Chyba jaśnie pani żartuje. Według umowy z panem, mam mieć swój pokój...
Pani baronowa zmięszała się...
— Co ja mówię!.. — rzekła. — To wiesz, mój Leonie, wprowadź się tymczasem na trzecie piętro, do mieszkania po studentach...
— Tak, to rozumiem — odparł Leon. — Jeżeli tam jest z parę pokoików, to mogę nawet mieszkać z kucharzem...
— Jakto z kucharzem?
— Bo przecież jaśnie państwo bez kucharza obejść się nie mogą. Bierzcie te rzeczy na górę — zwrócił się do tragarzy.
— Co wy robicie?... — krzyknęła baronowa, widząc, że zabierają wszystkie kufry i tłomoki.
— Biorą moje rzeczy. — Nieście! — komenderował Leon.
— A gdzież pana barona?...
— O, proszę... — odparł służący, podając Maryannie ręczną walizkę i parasol.
— A pościel?... garderoba?... sprzęty?... — zawołała pani, łamiąc ręce.
— Niechże jaśnie pani nie robi skandalu przy służbie... — zgromił ją Leon. — Wszystkie te rzeczy jaśnie pan powinien mieć w domu...