przerwał baron — ponieważ i ja gotów jestem zapomnieć pani wszystko, co dotyczy mojej osoby. Na nieszczęście raczyła pani wprowadzić w grę moje nazwisko, które lubo w historyi świata nie odznaczyło się żadną niezwykłością, zasługuje przecież na to, aby je oszczędzano.
— Nazwisko?... — powtórzyła baronowa.
— Tak, pani — odparł baron, kłaniając się poraz trzeci, ciągle z kapeluszem w ręku. — Daruje pani, że dotknę tej niemiłej sprawy, ale... Od pewnego czasu nazwisko moje figuruje we wszystkich sądach... W tej chwili naprzykład podoba się pani mieć aż trzy procesy: dwa z lokatorami, a jeden z jej byłym adwokatem, który, nie uchybiając mu, jest skończonym łotrem.
— Ależ mężu! — zawołała baronowa, zrywając się z kanapy. — Wszakże w tej chwili ty masz jedenaście procesów o 30.000 rubli długów...
— Przepraszam!... Mam siedmnaście procesów o 39.000 rubli długów, jeżeli mnie pamięć nie myli. Ale to są procesy o długi. Między niemi niema ani jednego, który wytoczyłbym uczciwej kobiecie o kradzież lalki... Między mojemi grzechami niema ani jednego anonimu, któryby spotwarzał niewinną, a zpomiędzy moich wierzycieli, ani jeden nie musiał uciekać z Warszawy, wygnany przez oszczerstwa, jak się to zdarzyło niejakiej pani Stawskiej, dzięki troskliwości pani baronowej Krzeszowskiej...
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/220
Ta strona została uwierzytelniona.