— Jesteś chory, mój mężu, — odparła baronowa. — Przecie wiesz, że pochodzę z rodziny, która zrobiła swój majątek i dlatego mówię ci, że ty nie potrafisz zapracować nawet na własne utrzymanie... Ach, nawet na wykarmienie najuboższego człowieka!...
— Zatem pani odrzucasz moję opiekę, którą ofiaruję jej pod wpływem próśb księcia i dbałości o honor nazwiska?
— Ale owszem!... Zacznijże się nareszcie mną opiekować, bo dotychczas...
— Co do mnie — przerwał baron z nowym ukłonem — będę się starał zapomnieć o przeszłości...
— Zapomniałeś o niej dawno... Nie byłeś nawet na grobie naszej córki...
W taki sposób baron zainstalował się w mieszkaniu swojej żony. Przerwał procesy z lokatorami, byłemu adwokatowi baronowej oświadczył, że każe mu dać baty, jeżeli kiedykolwiek wyrazi się bez szacunku o swojej klijentce, do pani Stawskiej napisał list z przeprosinami i posłał jej (aż pod Częstochowę) ogromny bukiet. Nareszcie przyjął kucharza i wraz ze swoją małżonką złożył wizyty rozmaitym osobom z towarzystwa, powiedziawszy pierwej Maruszewiczowi, który ogłosił to po mieście, że jeżeli która z dam nie odda im rewizyty, wówczas baron od jej męża zażąda satysfakcyi.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/222
Ta strona została uwierzytelniona.