zjawił się Rzecki, oświadczając, że chce się widzieć z baronem.
Baron przyjął go bardzo życzliwie, choć nie ukrywał zdziwienia, spostrzegłszy, że były sekundant jego przeciwnika jest mocno rozdrażniony.
— Przychodzę do pana z pretensyą — zaczął stary subjekt. — Onegdaj ośmieliłem się przysłać panu rachunek...
— Ach, tak... jestem coś winien panom... Ileżto wynosi?
— Dwieście trzydzieści sześć rubli, kopiejek trzynaście...
— Jutro postaram się zaspokoić panów...
— To nie wszystko — przerwał mu Rzecki. — Wczoraj bowiem od szanownej małżonki pańskiej otrzymałem ten oto list...
Baron przeczytał podany mu papier, zamyślił się i odparł:
— Przykro mi bardzo, że baronowa użyła tak nieparlamentarnych wyrazów. Ale... co do tej klaczy, to ma racyą... Pan Wokulski (czego mu zresztą nie mam za złe), dał mi istotnie za klacz 600, a wziął kwit na 800 rubli.
Rzecki pozieleniał z gniewu.
— Panie baronie, boleję nad tym wypadkiem, ale — jeden z nas dwu jest ofiarą mistyfikacyi... grubej mistyfikacyi, panie!... A oto dowód...
Wydobył z kieszeni dwa arkusze i jeden z nich
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/224
Ta strona została uwierzytelniona.