i nikogo nie oczerniali. Mogli błądzić, ale w dobrej wierze, panie...
— Rzecki.
— Szanowny panie Rzecki.
Na tem zakończyła się rozmowa; stary subjekt bowiem, pomimo nalegań barona, nie chciał ani słuchać usprawiedliwień, ani nawet widzieć się z panią baronową.
Baron, odprowadziwszy Rzeckiego do drzwi, nie mogąc wytrzymać, odezwał się do Leona.
— Ci kupcy, to jednak honorowi ludzie.
— Mają gotówkę, jaśnie panie, mają kredyt — odparł Leon.
— Głupcze jakiś... więc my już nie mamy honoru dlatego, że nie mamy kredytu?...
— Mamy, jaśnie panie, ale na inszy sposób.
— Spodziewam się, że nie na kupiecki sposób!... — odparł dumnie baron.
I kazał sobie podać garnitur wizytowy.
Prosto od barona Rzecki udał się do Wokulskiego i treściwie opowiedział mu o nadużyciach Maruszewicza, o skrusze barona, a nareszcie oddał sfałszowane dokumenta, radząc wytoczenie procesu.
Wokulski słuchał go poważnie, nawet kiwał głową, ale patrzył niewiadomo gdzie i myślał niewiadomo o czem...
Stary subjekt zmiarkowawszy, że nie ma tu co
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/226
Ta strona została uwierzytelniona.