ażeby dać panu dowód, że, pomimo błędów, mam serce szlachetne.
— I dlaczegóż to stajesz pan nad grobem? — spytał Wokulski.
— Ażeby ocalić honor, który chcesz mi pan wydrzeć.
— O!... zachowajże pan ten drogi skarb — odparł Wokulski i wydobył z biurka fatalne dokumenty. — Czy o te papiery panu chodzi?
— Pan pytasz?... pan naigrawasz się z mojej rozpaczy!
— Uważa pan, panie Maruszewicz — mówił Wokulski, przeglądając papiery. — Mógłbym panu w tej chwili wypowiedzieć kilka morałów, albo nawet przez pewien czas zostawić pana w niepewności. Ale, że obaj jesteśmy już pełnoletni, więc...
Rozdarł papiery i kawałki ich oddał Maruszewiczowi.
— Więc niech pan zachowa sobie to na pamiątkę.
Maruszewicz ukląkł przed nim...
— Panie! — zawołał — darowałeś mi życie... Wdzięczność moja...
— Nie bądź pan śmieszny — przerwał mu Wokulski. — O życie pańskie byłem zupełnie spokojny, tak jak jestem pewny, że kiedyś dostaniesz się do więzienia. Cała rzecz, że ja nie chcę panu ułatwiać tej podróży.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/231
Ta strona została uwierzytelniona.