ale... nie w stylu Wokulskiego. On mi wyglądał na jednego z tych ludzi, którzy w społeczeństwie stanowią siłę tworzącą rzeczy dobre, a karcącą łotrów. Tak jak postąpił Wokulski z Maruszewiczem, mógłby zrobić każdy ksiądz... Obawiam się, że ten człowiek traci energią.
W rzeczywistości Wokulski nie stracił energii, ale zmienił się pod wieloma względami. Sklepem naprzykład nie zajmował się, nawet czuł do niego wstręt, ponieważ tytuł kupca galanteryjnego szkodził mu w oczach panny Izabeli. Natomiast zaczął goręcej zajmować się spółką do handlu z cesarstwem, ponieważ ona przynosiła ogromne dochody, a temsamem zwiększała majątek, który chciał ofiarować pannie Izabeli.
Prawie od chwili, kiedy oświadczył się i został przyjęty, opanowała go dziwna rzewność i współczucie. Zdawało mu się, że nietylko nie umiałby nikomu zrobić przykrości, ale nawet sam nie umiałby się bronić przeciw krzywdom, byle te nie dotykały panny Izabeli.
Natomiast czuł niepokonaną potrzebę robienia dobrze innym. Oprócz zapisu dla Rzeckiego przeznaczy Lisieckiemu i Klejnowi, swoim byłym subjektom, po cztery tysiące rubli, tytułem wynagrodzenia szkód, jakie wyrządził im, sprzedając sklep Szlangbaumowi. Przeznaczył również około 12.000 rubli na gratyfikacye dla inkasentów, woźnych, parobków i furmanów.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/234
Ta strona została uwierzytelniona.