Mówiłam, ażeby jechał z nami. Będzie weselej, nieprawdaż?...
— Zapewne — odparł Wokulski — tembardziej, że weźmiemy osobny wagon.
— Więc do jutra!
Wokulski załatwił najpilniejsze interesa, na kolei zamówił wagon salonowy do Krakowa, a około ósmej wieczorem, wyekspedyowawszy swoje rzeczy, był u państwa Łęckich. Wypili herbatę we troje i przed dziesiątą udali się na kolej.
— Gdzież pan Starski? — zapytał Wokulski.
— Czy ja wiem? — odpowiedziała panna Izabela. — Może wcale nie pojedzie... to taki lekkoduch!...
Już siedzieli w wagonie, ale Starskiego jeszcze nie było. Panna Izabela przygryzała usta, cochwilę wyglądając oknem. Nareszcie, po drugim dzwonku, Starski ukazał się na peronie.
— Tutaj, tutaj!... — zawołała panna Izabela, Ale ponieważ młody człowiek nie dosłyszał jej, więc wybiegł Wokulski i wprowadził go do saloniku.
— Myślałam, że już pan nie przyjdzie — rzekła panna Izabela.
— Niewiele do tego brakowało — odparł Starski, witając się z panem Tomaszem. — Byłem u Krzeszowskiego i niech sobie kuzynka wyobrazi, od drugiej po południu, do dziewiątej, graliśmy...
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/238
Ta strona została uwierzytelniona.