masz i mieć nie będziesz — rzekł Lisiecki, bijąc się w piersi.
Szlangbaum zaczerwienił się jak upiór.
— Co to jest?... — zawołał. — Czego ja nie mam?... My nie możemy razem pracować, panie Lisiecki... pan obrażasz moje obrządki religijne...
Schwyciłem Lisieckiego za rękę i odciągnąłem za szafy. Śmieli się wszyscy panowie z tej obrazy Szlangbauma... Tylko Zięba (on jeden zostaje przy sklepie), zaperzył się i zawołał:
— Pryncypał ma racyą!... niemożna drwić z wyznania, bo wyznanie to święta rzecz!... Gdzież wolność sumienia?... Gdzie postęp?... cywilizacya?... emancypacya?...
— Lizus bestya — mruknął Klejn, a potem rzekł mi do ucha:
— Czy nie ma Szuman racyi, że oni muszą się doczekać awantury?... widziałeś go pan, jaki był kiedy do nas nastał, a jaki jest dzisiaj?...
Naturalnie, że zgromiłem Klejna, bo i co on ma za prawo straszyć swoich współobywateli awanturami?... Nie mogę jednak ukryć przed sobą, że Szlangbaum mocno zmienił się w ciągu roku.
Dawniej był potulny, dziś arogant i pogardliwy; dawniej milczał, kiedy go krzywdzono, dziś sam rozbija się bez powodu. Dawniej mianował się polakiem, dziś chełpi się ze swego żydowstwa. Dawniej nawet wierzył w szlachetność i bezintereso-
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/269
Ta strona została uwierzytelniona.